Robert Polok

Viagra - Niebieska pigułka

Leki na zaburzenia erekcji bez wątpienia dokonały zmian obyczajowych, ale wbrew oczekiwaniom pomogły niewielu mężczyznom. Powód: lekarz i pacjent nie bardzo umieją o „tych sprawach” ze sobą rozmawiać.

Viagra - Niebieska pigułka

Viagra, słynna niebieska pigułka, lek dla mężczyzn dotkniętych zaburzeniami erekcji dokonała prawdziwej rewolucji. Nigdy wcześniej o męskich problemach seksualnych nie mówiono ani nie pisano tak otwarcie. Męska niemoc przestała być tematem tabu. Zaczęli o niej dyskutować nie tylko lekarze, seksuolodzy, psychoterapeuci, lecz sami zainteresowani: panowie i ich partnerki.

Wydawało się, że skoro niebieska pigułka dokonała zmian obyczajowych, to także odmieni życie wielu, często zdesperowanych mężczyzn, którzy z powodu zaburzeń erekcji zaczynali odczuwać upływający czas. Stresowali się, a niekiedy wpadali w depresję. Jednak wbrew oczekiwaniom na mówieniu i pisaniu praktycznie się skończyło. I nadal wielu mężczyzn pozostaje bez żadnej pomocy. Wina – jak to zwykle bywa – leży pośrodku. Z jednej strony winni są chorzy, gdyż nadal krępują się, by mówić o intymnej sferze swojego życia. Z drugiej – lekarze, którzy albo nie są przygotowani do prowadzenia rozmów na „te” tematy, albo nie mają na to czasu.

Kiedy jesienią 1998 roku na rynku pojawiła się niebieska pigułka, wszystkie gazety, telewizja i radio informowały o tym wydarzeniu. Na początku w mediach dominował ton sensacyjny. Pisano przede wszystkim o większej swobodzie seksualnej, której ani wiek, ani choroby nie będą już stawać na przeszkodzie. O parach, których nie będzie już dręczył niepokój związany z przyszłością ich związku. Tych, którzy pozbawieni możliwości wspólnego seksu przestawali być sobie bliscy, ale teraz dzięki niebieskiej pigułce taki scenariusz nie miał im grozić.

Dopiero z czasem w mediach zaczęły przeważać doniesienia naukowe. Wreszcie można się było dowiedzieć, że viagra to nie żaden afrodyzjak, tylko lek. I to taki, o którym stosowaniu musi zdecydować lekarz i wypisać właściwą receptę. Media informowały szczegółowo, na czym polegają zaburzenia erekcji, jak działa viagra, kiedy, w jaki sposób należy ją stosować, jakie ma działania uboczne.

Dużo wyczerpujących informacji pojawiło się w prasie, radiu i telewizji, kiedy kilka lat później na rynek weszły dwie kolejne pigułki na zaburzenia erekcji: cialis oraz levitra. Oba leki mają taki sam jak viagra mechanizm działania, można więc było odnieść wrażenie, że po raz kolejny powtarzamy tę samą lekcję seksuologii. Mogłoby się wydawać, że o zaburzeniach erekcji i sposobach ich leczenia wiemy już wszystko. Sądzono, że z „tymi” problemami poradzą sobie także ci, których już one dopadły, będą wreszcie wiedzieli, gdzie szukać pomocy. Naturalną tego konsekwencją będą zmiany w opiece medycznej – gabinety seksuologów i urologów (często traktowanych przez pacjentów jako „ginekologów dla mężczyzn”) zaczną pękać w szwach od zainteresowanych. Tym bardziej, że jak wynikało z badań epidemiologicznych zaburzenia erekcji są dość powszechną męską dolegliwością. W krajach rozwiniętych dotykają 16% mężczyzn (w wielu od 20 do 75 lat). Boryka się więc z nimi 150 milionów panów na świecie.

Wydawało się też, że z czasem pacjentów tych będzie przybywać, bo nie ulega wątpliwości, że wraz ze starzeniem się społeczeństw zaburzenia erekcji są coraz częstsze. Liczba pacjentów wzrośnie jednak także dlatego, że panowie o wiele mniej niż panie dbają o swoje zdrowie. Zaburzeniom erekcji sprzyjają natomiast powszechne wśród mężczyzn dolegliwości, takie jak: cukrzyca, podwyższony poziom cholesterolu (bywa zapowiedzią chorób sercowo-naczyniowych), nadciśnienie i otyłość. Pojawienie się viagry i jej następców miało być dla ich producentów żyłą złota, dla lekarzy – niezłym interesem, a dla chorych – zbawieniem. Nic jednak takiego się nie stało. Po dziesięciu latach obecności viagry na rynku, firma farmaceutyczna Bayer, producent levitry, przeprowadziła badanie REALISE. Objęło ono ogromną grupę mężczyzn (74 tysiące). Miało odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda życie, samopoczucie i dostęp do leczenia panów dotkniętych zaburzeniami erekcji (ED). Na jego podstawie stwierdzono, że mężczyźni dotknięci ED są niewiele mniej bezradni niż przed 1998 rokiem.

Wnioski są mało optymistyczne. Wynika bowiem, że wiedza na temat tych leków oraz świadomość kłopotów zdrowotnych, jakim mogą one zaradzić, wcale nie jest tak powszechna, jak można by sądzić po liczbie doniesień prasowych, które pojawiły się po wypuszczeniu na rynek viagry. Prawie połowa ankietowanych mężczyzn z ED przyznała, że wcale nie łączy swoich „łóżkowych” problemów z kłopotami zdrowotnymi. Chociaż jednocześnie chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej na temat tych zależności. Okazuje się zatem, że większość publikacji w ogólnie dostępnych w mediach zawierała za mało informacji o lekach na ED oraz ich zastosowaniu.

Pytani mężczyźni skarżyli się też na brak zrozumienia swoich problemów przez lekarzy. I choć aż 80% z nich stwierdziło, że rozpoczynało rozmowę na temat ED, co oznacza, że nie traktowali „tych” spraw jako wstydliwych czy tabu, nie uzyskiwali jednak właściwej pomocy. Wynika to bez wątpienia z tego, że lekarze poświęcają swoim pacjentom średnio 5–10 minut podczas wizyty. W tak krótkim czasie nie sposób odbyć poważnej, otwartej rozmowy na temat życia intymnego – tłumaczy prof. Siegfried Meryn z wiedeńskiego uniwersytetu medycznego.

Z ankiety wynika, że często chorzy, którzy chcieli porozmawiać z lekarzem o problemach seksualnych, szybko rezygnowali z tego pomysłu, zmieniali temat, czując jego zniecierpliwienie. A przecież to właśnie lekarz powinien zachęcić pacjenta do rozmowy na temat ED. Nie tylko po to, by mu pomóc w tak istotnej sferze życia, ale także z tego względu, że kłopoty z erekcją często bywają pierwszą odczuwalną oznaką choroby rozwijającej się w organizmie. Dotyczy to przede wszystkim zaburzeń w układzie krążenia – dodaje prof. Meryn. Profesor Ian Eardley z St. James University Hospital w Leeds (Wielka Brytania) twierdzi: –zaburzenia erekcji najczęściej świadczą o złej kondycji zdrowotnej chorego, zazwyczaj fizycznej, a jedynie sporadycznie psychicznej. Ich opinie potwierdziło badanie REALISE, z którego wynika, że większość panów poza zaburzeniami erekcji miało poważne problemy ze zdrowiem. U co trzeciego stwierdzono nadciśnienie, co piąty ma cukrzycę, a prawie 15% zaburzenia metaboliczne. Zaburzenia erekcji są też często powiązane z niskim poziomem testosteronu. Powoduje to powstanie w organizmie błędnego koła: niski poziom testosteronu prowadzi do otyłości, a jednocześnie komórki tłuszczowe obniżają produkcję testosteronu. Zaburzenia erekcji i niedobór testosteronu powinny być leczone. Aby jednak terapia przyniosła poprawę, lekarz musi podejść do chorego holistycznie. Im szybciej rozpocznie się leczenie, tym lepsze będą efekty. – Tymczasem wielu brytyjskich chorych czekało ponad siedem miesięcy, zanim zdecydowali się rozpocząć leczenie ED. Obawiali się oni działań ubocznych leku oraz jego wpływu na inne terapie, którym się poddają – mówi prof. Eardley.

Większość chorych zwleka z rozpoczęciem leczenia, gdyż jest przekonana, że zaburzenia erekcji są problemem czasowym, wynikającym raczej z przeżywanych trudności dnia codziennego, niż fizycznych zmian zachodzących w ich organizmie. Dlatego tylko co drugi mężczyzna zgłasza się z tego powodu do lekarza. Panowie niechętnie dbają o swoje zdrowie. Wizytę u lekarza traktują jako objaw zniewieścienia lub hipochondrii, szczególnie gdy chodzi o tak mało poważną medycznie sprawę jak ED. W końcu przecież z tego powodu się nie umiera. Ale choć „tych spraw” nie traktują poważnie, przyznają, że niemożność czerpania radości z seksu i strach przed niepowodzeniem w łóżku istotnie wpływa na jakość ich życia.

Wobec takiego oświadczenia, nie powinny dziwić wyniki badania, które przed kilkoma laty opublikowano w czasopiśmie medycznym „Lancet”. Naukowcy zaobserwowali, że mężczyźni, którzy uprawiają seks żyją o kilka lat dłużej, niż ci, którzy tej przyjemności nie mają. Ci ostatni nie tylko stresują się w łóżku, lecz także częściej są dotknięci chorobami serca i układu krążenia. Dlatego tak ważna jest radość życia i to we wszystkich jego aspektach.

autor: Dorota Reinisch

źródło: Archiwum "Medycyna dla Ciebie"

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Ty też masz w sobie coś

Czerw 25, 2014 Inne

Znawcy kobiecej duszy i urody twierdzą, że każda ma w sobie coś, co czyni ją powabną, pożądaną, piękną. Jednak według psychologów z Columbia University w ...

czytaj więcej

Stres w pracy

Czerw 25, 2014 Inne

Wraz z wprowadzaniem nowych technologii, materiałów i procesów, środowiska pracy ulegają istotnym zmianom. Modyfikacje sposobów planowania, organizacji oraz zarządzania pracą mogą powodować rozliczne zagrożenia wzmagające ...

czytaj więcej
POKAŻ